Pytam o Islandczyków Wujka Google’a. 'The weirdness of Icelanders (…), Icelanders are odd (…), the oddness is visible and
can be highly perplexing, (…) Icelanders have an array of quirks and foibles (…)
Uhu hu. Zaczynam ich lubić. Od razu.
Sarkastyczni, sardoniczni, z dystansem.
Islandczycy
mają poczucie humoru typu „szorstko & sucho" z upodobaniem do absurdu i
uwielbieniem dla dystansu. Niczego nie biorą (zbyt) poważnie.
Szczególnie siebie.
Weźmy ksiażkę telefoniczną. Wiemy, że nie mają
nazwisk. Więc w książce się
listują / notują według imienia i profesji. Wśród zawodów znajdujemy: 9 Czarowników,
6 Zwycięzców, 3 Pogromców Obcych, 59 Jedi Masters, 52 Księżniczki, 2 Zaklinaczy
Kur, 1 Oficjalnego Twardziela i 14 Ghostbusters.
Są
bezceremonialni, zwracają się do wszystkich po imieniu, bez względu na to, czy
jesteś premierem, czy portierem.
Lyyyteratura
Kochają, czytają i piszą książki.
Na Święta Bożego Narodzenia mają tzw. „powódź książkową” – wtedy wydawnictwa wydają
najwięcej książek i Islandczycy obdarowują się nimi jak szaleni. Nie ma na
Islandii osoby, która by nie dostała książki w prezencie świątecznym. O
książkach napiszę osobny post, bo doprawdy (jeden na dziesięciu Islandczyków
jest autorem. Marzy mi się, by spotkać Hallgrimura Helgasona [Master of Czarny
Humor]. Dam radę,
myślę. Skoro w Yorku spotkałam Królową
Elżbietę II…, mam informację, że dotrę do jego domu w 20 minut rowerem z
naszego mieszkania).
Hot tubs
Baseny z gorącą wodą, zewnętrzne wanny z
hydromasażem (hot tubs / hot pools). Czytam, że ‘hot pools’ są dla Islandczyków
tym, czym dla Brytyjczyków pub’y a dla Turków mokre łaźnie. Chodzą się tam
relaksować, spotykać, rozmawiać; żyć. Dwie minuty drogi z naszego mieszkania w
Reykjaviku jest taki basen. Mam w planie każdego ranka się zanurzyć / żyć. ( o
tym też napiszę osobny post, o prysznicach w negliżu, o basenowej policji,
która sprawdza, czy wystarczająco długo myłeś się pod pachami…)
Nicelanders are rude. Ha?
Wśród opinii Brytyjczyków
i Amerykanów czytam, że Islandczycy są niegrzeczni, nieuprzejmi, prości,
grubiańscy, gruboskórni, niedelikatni i niesalonowi całkiem. Za mało mówią „please“.
Oraz: bekają
i pierdzą at the dinner table, podobno. I pociągają nosem jak świnie, wyrażając
w ten sposób dezaprobatę i oburzenie. Anglosaskie koleżeństwo może być zdumione,
przyznaję, ale na litość, kto nie puszcza bąków?
Wszystko to wyszperałam w książkach, które
dopiero kupiłam i czekam na przesyłkę, jak kania dżdżu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz